Co jest teraz?


     Wśród chorych notuje się nie tylko więcej przypadków białaczki i złośliwych guzów, lecz także większą podatność na choroby układu krążenia oraz zwykłe infekcje: bronchit, zapalenie migdałków lub zapalenie płuc. Wdychanie rozproszonego w powietrzu jodu 131 spowodowało bezpośrednio po katastrofie napromieniowanie tarczycy dawkami równoważnymi ponad 200 R u 13 tys. dzieci. (Dopuszczalna dawka roczna dla pracowników przemysłu atomowego jest dwukrotnie mniejsza.) 4 tys. dzieci otrzymało dawki odpowiadające aż 2000 R i zapadło na chroniczne zapalenie tarczycy (jod gromadzi się selektywnie w tym gruczole). Zapalenie tarczycy przebiega wprawdzie bezobjawowo, można już jednak mówić o początku fali zachorowań na nowotwory. Liczby mówią za siebie. Dane zebrane przez kijowskiego badacza Mikolę D. Tronkę i jego kolegów wskazują, że w latach 1981-1985 na skażonych później obszarach Ukrainy notowano około pięciu przypadków raka tarczycy rocznie. W ciągu 5 lat po katastrofie liczba ta wzrosła do 22, a w latach 1992-1993 notowano już średnio 43 przypadki rocznie. Oficjalne dane statystyczne mówią o 589 dzieciach z najdotkliwiej skażonych regionów, u których po 1986 roku stwierdzono nowotwór tarczycy. (Na Białorusi liczba zachorowań jest jeszcze większa.) Wśród dzieci ewakuowanych z bliskich okolic reaktora zachorowalność na raka tarczycy wzrosła dziesięciokrotnie w porównaniu z poziomem sprzed awarii i przekraczało 5 lat temu 4 przypadki na milion. Są to nowotwory łatwo dające przerzuty. Warunkiem wyleczenia jest szybkie wykrycie guza i usunięcie całego gruczołu. Pacjent musi później już do końca życia uzupełniać niedobór hormonów tarczycy. Inne badania prowadzone przez naukowców ukraińskich i izraelskich wykazały, że co trzeci spośród likwidatorów -głównie mężczyzn po trzydziestce - ma zaburzenia aktywności seksualnej lub zdolności reprodukcyjnej. Problemem jest zwłaszcza impotencja oraz patologie składu nasienia. Na skażonych terenach wzrosła też liczba powikłań ciążowych, wśród młodzieży zaś szerzy się obezwładniający strach przed promieniowaniem. Optymistyczne prognozy, które zakładały brak jakichkolwiek długofalowych skutków katastrofy, były więc całkowicie błędne. Formułowali je urzędnicy służby zdrowia byłego Związku Radzieckiego zgodnie ze specjalną instrukcją Biura Politycznego KPZR. Do "optymistów" należeli również niektórzy zachodni eksperci ds. pokojowego i militarnego wykorzystania energii atomowej.

     Nie sprawdziły się też przepowiednie katastroficzne, choćby takie, w których dopuszczano wystąpienie ponad 100 tys. dodatkowych przypadków raka. Z dotychczasowych badań, przeprowadzonych głównie wśród ofiar bombardowania Hiroszimy i Nagasaki, wynika, że należy się liczyć z ciągłym wzrostem liczby zachorowań. Nowotwory wywołane promieniowaniem rozwijają się niekiedy przez długie lata. Dzieci z najdotkliwiej skażonych obszarów nie mają więc, niestety, zbyt dużych szans na zdrowe życie. Propagandowe próby tuszowania i bagatelizowania zagrożeń związanych z promieniowaniem przyniosły efekt przeciwny do zamierzonego. Ludzie żyją w ciągłym stresie i strachu przed chorobą; powszechne są zwłaszcza obawy o zdrowie dzieci. Ten uraz psychiczny przerodził się w pewien szczególny zespół objawów, który można rozpoznać także u weteranów wojen w Wietnamie i Afganistanie. Badania dzieci ewakuowanych z okolic reaktora wykazały dziesięcio- lub nawet piętnastokrotny wzrost liczby zaburzeń neuropsychiatrycznych. Katastrofa w Czarnobylu wymusiła masowe przesiedlenia ludności. Wynikające stąd zniszczenie struktury etnicznej na skażonych terenach wydaje się nie do naprawienia. (Chodzi tu zwłaszcza o społeczności Drewlanów i Poleszuków.) Skazane na zapomnienie unikalne obiekty architektoniczne oraz inne przedmioty kultury duchowej i materialnej niszczeją w opuszczonych miastach i wioskach. Piękne krajobrazy są dziś często niebezpieczne dla zdrowia.

     Rząd ukraiński pomimo głębokiego kryzysu gospodarczego corocznie przeznacza aż 5% budżetu na walkę ze skutkami katastrofy. Pieniądze te wydatkowane są m. in. na bezpłatne mieszkania dla ludzi, których oficjalnie uznano za najciężej dotkniętych tragedią. Jest wśród nich 356 tys. likwidatorów i 870 tys. dzieci. Nie wiadomo, jak długo władze zdołają utrzymać tę pomoc na obecnym poziomie, chociaż wprowadzono specjalny 12-procentowy podatek od wynagrodzeń. Pod względem radioaktywności strefa Czarnobyla jest dziś jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie. Szczątki zrujnowanego reaktora kryją dziesiątki tysięcy ton paliwa jądrowego o łącznej radioaktywności sięgającej 20 mln kiurów. Emitowane w samym reaktorze promieniowanie, kilka tysięcy rentgenów na godzinę, jest zabójcze dla każdej formy życia. Zagrożenie sięga jednak dalej. W granicach 30-kilometrowej strefy otaczającej elektrownię znajduje się około 800 naprędce utworzonych składowisk. Grzebano w nich różne radioaktywne odpady, w tym drzewa, które zaabsorbowały z atmosfery wielkie ilości groźnych izotopów. Owe składowiska to zwykłe gliniane doły. Właśnie one mogą być przyczyną silnego skażenia osadów dennych Dniepru i jego dopływu Prypeci, które dostarczają wodę dla 30 min ludzi. Szacuje się, że w pobliżu Czarnobyla osady Dniepru zawierają 10 tys. kiurów strontu 90, 12 tys. kiurów cezu 137 i 2 tys. kiurów plutonu. Aby zahamować zatruwanie wód przez rozpuszczalne radioaktywne związki chemiczne, należałoby zlikwidować prowizoryczne składowiska i zastąpić je innymi. Niestety, wciąż nie ma odpowiednio przygotowanych i wyposażonych magazynów odpadów promieniotwórczych.



<< Wstecz   Dalej >>